piątek, 23 maja 2014

Tajlandia po zamachu stanu - najnowsze informacje.

Żołnierz przy stacji metra Rama IX zgodził się nawet, żebyśmy zrobili mu zdjęcie. Ale przyznajemy zadanie mu tego pytania było stresujące. Na szczęście Kamila jest odważna :)

Stan wojenny, zamach stanu, godzina policyjna. Gdyby ktoś nam powiedział w poniedziałek, że tak rozwiną się sprawy trudno byłoby nam w to uwierzyć. W Bangkoku owszem trwały protesty, ale  w ostatnich tygodniach przypominały one bardziej piknik niż to co my uznajemy za demonstracje i to co widzieliśmy chociażby niedawno w relacjach z Kijowa. Sytuacja była faktycznie patowa ale nic nie wskazywało na to, że sprawy przyjmą taki obrót.

Zamach stanu, którego miało nie być

Po wprowadzeniu we wtorek stanu wojennego, armia wielokrotnie powtarzała, że to ruch, który ma jedynie zaprowadzić pokój i, że to nie jest zamach stanu. Co więcej tu należy zauważyć, że samo wprowadzenie stanu wojennego było zgodne z tajskim prawem z 1914 roku, które pozwala armii na przejęcie władzy w sytuacji wystąpienia zewnętrznego bądź wewnętrznego zagrożenia dla Królestwa. 

Miejsce antyrządowych protestów. Zdjęcia zrobiliśmy w marcu, dziś ten obóz już jest zlikwidowany.

Takie informacje były powtarzane, aż do wczoraj 22.05.2014 do godziny 17.00, kiedy to  Generał Prayut Chan-O-Cha w telewizyjnym wystąpieniu oświadczył, że po miesiącach niestabilnej sytuacji w kraju armia postanowiła przejąć władzę by przywrócić porządek i przeprowadzić reformy polityczne. Wtedy stało się jasne, że jednak mamy do czynienia z zamachem stanu.

Moment ogłoszenia przejęcia władzy przez armię

Wydaje się, że wszystko co się aktualnie dzieje było doskonale przemyślane. Informacja o stanie wojennym miała sprawdzić jak na te decyzje zareagują protestujący, rynek finansowy, czy też zwykli ludzie. Reakcja była wyjątkowo spokojna więc można było podjąć kolejne kroki takie jak usunięcie rządu, zawieszenie konstytucji i przejęcie władzy w kraju.

Warto zauważyć, że generał Prayut Chan-O-Cha, który aktualnie odgrywa główną rolę w całym zamieszaniu, jeszcze niedawno wybierał się na emeryturę, co miało nastąpić z końcem września tego roku. Jak sam dziś mówi, albo sytuacja w kraju zostanie szybko rozwiązana albo jego plany ulegną zmianie i nie ustąpi ze stanowiska. 

Godzina policyjna

Pewnym zaskoczeniem było wprowadzenie godziny policyjnej. Informacja ta została ogłoszona wczoraj około godziny 18.00. Obowiązuje ona nie tylko, jak można byłoby się spodziewać na terenie Bangkoku ale w całej Tajlandii. Wszystko wskazuje na to, że jest ona przestrzegana nawet w miejscach, w których trudno sobie to wyobrazić. W Bangkoku na Khao San, czy w Pattaya... 
Metro i kolejka Sky Train funkcjonują do godziny 21.00. Wczoraj wieczorem na stacjach były prawdziwe tłumy. Każdy chciał zdążyć przed ich zamknięciem.
Tłum w metrze. Zdjęcie: @ultimate weapon, thaivisa.com

Ogłoszono wyjątki od godziny policyjnej. Turyści zmierzający na lotniska bądź wracający z nich mogą przemieszczać się mimo godziny policyjnej pod warunkiem posiadania biletu lotniczego i paszportu. Godzina policyjna nie będzie również obejmować Tajów pracujących na nocne zmiany. W razie  bardzo pilnej potrzeby opuszczenia domu w czasie trwania godziny policyjnej należy niezwłocznie zwrócić się do najbliższego patrolu wojskowego. Jednakże obcokrajowcom nie zalecamy takich rozwiązań - bariera językowa może być przyczyną niezrozumienia się i co za tym idzie kłopotów.

Ograniczenia w dostępie do mediów

Wszystkie stacje radiowe i telewizyjne zawiesiły regularny program i nadają materiały przygotowane przez armię. Głównie są to ogłoszenia wojskowych i pieśni patriotyczne. Blokowany jest również dostęp do zagranicznych stacji telewizyjnych. O 16.00 pojawiły jednak  informacje, że wszystkie stacje za wyjątkiem TPBS przywrócą dziś wieczorem normalną ramówkę.  Stacja TPBS nie otrzymała zgody na wznowienie nadawania, ponieważ w czasie zakazu prowadziła transmisję za pośrednictwem serwisu YouTube. 

Coraz więcej mówi się o ograniczeniach w dostępie do internetu. Wczoraj pojawiały się wiadomości mówiące o tym, że zostanie on odcięty. Najpierw miało się to stać o 21.00, potem o 23.00. Na szczęście internet nadal jest ale spodziewamy się niebawem utrudnień w dostępie do mediów społecznościowych. Armia poinformowała, że wszystkie serwisy, w których propagowana jest przemoc, bądź krytykowane są obecne władze wojskowe będą zawieszane. Ponieważ na twitterze czy facebooku o to nie trudno realnie obawiamy się ich blokady.

Protesty

Protestujący zarówno prorządowi jak i antyrządowi podporządkowują się decyzjom armii nakazującym rozwiązanie ich zgromadzeń. Wczoraj w miejsca okupowane przez demonstrantów podstawiono autobusy, które zabierały protestujących do domów. Zgodnie z zarządzeniem armii nie dozwolone są zgromadzenia "polityczne" składające się z powyżej pięciu osób. Aktualnie robotnicy usuwają barykady w Bangkoku w miejscach, gdzie trwały protesty. Niemniej jednak nadal nie należy zapuszczać się w te okolice. Przywódcy protestów, byli ministrowie i  inni wpływowi politycy, w sumie ponad 100 osób zostali wezwani na rozmowy z armią. Wśród osób, które się stawiły jest m.in była premier  Yingluck Shinawatra. Wszystko wskazuje jednak, że po rozmowach/przesłuchaniach politycy są zwalniani. UPDATE: Pojawiają się doniesienia, że była premier została jednak zatrzymana. Będziemy starali się potwierdzić tą informację.


                 Rozbieranie barykad w Bangkoku: Zdjęcie: @7_preysor
Utrudnienia dla podróżujących

Lotniska działają nadal normalnie. Dla osób, które mają wątpliwości jak przemieścić się do/z hotelu uruchomiono specjalną infolinię. Numery to: 02 1329996 02  i 1329997 .  Pojawiły się informacje o utrudnieniach na granicy z Laosem. Armia i służby imigracyjne próbują nie dopuścić do opuszczenia kraju przez aktywistów prorządowych "czerwonych koszul".


Sytuacja w mieście i na prowincji 

W stosunku do przewrotu z 2006 roku jest bardzo spokojnie. Na ulicach jest niewiele wojska, nie mówiąc już o czołgach, których do tej pory na szczęście nie użyto. Widać, że dowódcy armii starają się robić wszystko by nie podsycać atmosfery zagrożenia.  Tajowie nadal pozostają spokojni, uśmiechnięci i starają się na wszelkie sposoby nas uspokajać. Wydaje się, że część z nich mimo, że z rezerwą podchodzą do zamachu stanu, z ulgą przyjęło zlikwidowanie obozów demonstrantów. Mieszkańcy Bangkoku chyba są już zmęczeni wielomiesięcznymi protestami. Pamiętać należy, że tylko część z nich angażuje się w politykę, a dla większości mieszkańców stolicy protesty utożsamiane są jedynie z utrudnieniami m.in komunikacyjnymi, których muszą doświadczać na co dzień.  

Mieszkańcy wyrażający swoje poparcie dla armii. Zdjęcie: @nationphoto, Thanis Sudto
W ostatnich godzinach coraz aktywniejsza stała się grupa osób protestujących przeciwko zamachowi stanu. Około 300 osób zgromadziło się  w okolicach centrum MBK w Bangkoku, jednakże tuż po zapadnięciu zmroku zostali usunięci przez wojsko.

Dziś dowiedzieliśmy się, że w związku z sytuacją w kraju nie odbędą się tu wybory do Parlamentu Europejskiego. Komisja Wyborcza w polskiej ambasadzie została decyzją naszego MSZ zlikwidowana.

Czy odwoływać wyjazdy do Tajlandii

Wiele osób zaplanowało wakacje w Tajlandii i zastanawia się teraz co zrobić. Przyjeżdżać, czy odwołać wyjazd.

Nasza rekomendacja brzmi następująco:
  1. Jeśli przylatujesz teraz i będziesz w Bangkoku, nie martw się na zapas, stan wojenny wygląda tu zupełnie inaczej niż myślisz. Niewiele ma to wspólnego ze stanem wojennym, który mieliśmy w Polsce. Jeśli nie będziesz na siłę szukać kłopotów nic Ci nie grozi. Pamiętaj jednak, przestrzegaj godziny policyjnej, lepiej noś ze sobą paszport i unikaj miejsc gdzie są jakiekolwiek protesty.                                                                                                                      
  2. Jeśli przylatujesz teraz i będziesz poza Bangkokiem przestrzegaj zaleceń z punktu pierwszego, ale może się okazać, że nie spotkasz nawet jednego żołnierza podczas urlopu. Niemal wszystkie wydarzenia skupiają się tu w Bangkoku.                                                                                                                                                                                                                            
  3. Jeśli przylatujesz za jakiś czas obserwuj stronę MSZ i naszego bloga. Będziemy rzetelnie informować jak sytuacja tu wygląda.  
I przede wszystkim bez paniki. Prawdopodobnie kosztowało Cię to dużo pracy by zarobić na wakacje tutaj. Nie podejmuj żadnych pochopnych kroków i  sprawdzaj sytuację na bieżąco. Oczywiście może się ona zmienić i nikt nie może zagwarantować, że nie będzie to zmiana na gorsze ale na razie nic na to nie wskazuje. Tajowie dobrze zdają sobie sprawę z tego, że w dużej mierze żyją z turystyki, więc decyzje polityczne są podejmowane z uwzględnieniem tego by jak najmniej wystraszyć turystów. My jesteśmy spokojni  i czujemy się bezpieczni a nie jesteśmy ryzykantami, którzy zrobią wszystko byle  by żyć w krainie tysiąca uśmiechów. Póki co więc nigdzie się nie wybieramy, no może do Pattaya - w końcu mamy weekend - trzeba poplażować :)