Praca w Tajlandii wydaje się kuszącą propozycją. Szczególnie kiedy mieszkasz w Polsce, widzisz, że ceny w przeciwieństwie do Twoich zarobków ciągle rosną a limit na karcie kredytowej maleje. Do tego za oknem zimno i od tygodnia leje. Myśl o przeniesieniu się do egzotycznej Tajlandii brzmi wspaniale. Czy warto rozważyć taki pomysł, czy jest to trudne i jakie są tego plusy i minusy - o tym ten post.
Tak czy inaczej niezależnie od tego jaką decyzję podejmiesz poniżej parę spraw, które mogą pomóc Ci w rozważaniach i które należy wziąć pod uwagę.
Sprawa pierwsza - jakie masz możliwości, czyli co da Ci wyjazd do Tajlandii
- Da Ci możliwość dosyć komfortowego życia . W przeliczeniu będziesz prawdopodobnie zarabiać pomiędzy 28000 a 38000 THB (2800 zł a 3500 zł). To naprawdę sporo biorąc niskie koszty utrzymania tutaj. O kosztach utrzymania napiszemy wkrótce osobny post ale w porównaniu do Polski jest naprawdę tanio - oczywiście wszystko też zależy od tego jak chcesz żyć bo możesz wydać
i ekstremalnie mało i bardzo dużo, ale ogólnie wygląda to nieźle.
- Da ci to szansę na zwiedzenie Azji. Pracując w szkole będziesz mieć sporo dni wolnych. Weekendy pozwolą na zwiedzenie okolic w których będziesz mieszkać, długie weekendy które dosyć często się zdarzają pozwolą na trochę dalsze wyprawy w Tajlandii, a przerwy semestralne/roczne dadzą Ci możliwość odwiedzenie innych azjatyckich krajów. Możliwość podróżowania to jedna z największych zalet wyjazdu !
- Da Ci to możliwość sprawdzenia się w nowej rzeczywistości i pewnie w nowej dla Ciebie roli - nauczyciela. Uczy to cierpliwości, wyrozumiałości i radzenia sobie z trudnymi często do opanowania dziećmi.
- Jeśli znajdziesz szkołę gdzie jest wielu native-speakerów będziesz mieć możliwość darmowego doskonalenia swojej znajomości angielskiego. Nic tak nie pomaga jak używanie języka na co dzień. My każdego dnia widzimy jak nasz angielski się doskonali i to jest ogromna zaleta wyjazdu. Niezależnie od tego jak biegle posługujesz się angielskim przebywając z native speakerami
z pewnością Twój poziom będzie wyższy.
Sprawa druga - wymagania
Jak dobrze muszę znać angielski?
Zacznijmy od najważniejszego - poziomu znajomości angielskiego, który jest oczekiwany. Mamy tu kilka aspektów. Pierwszy formalny - aby pracować jako nauczyciel języka angielskiego jako non-native musisz zdać egzamin "TOEIC Liestening and reading" na poziomie minimum 600 punktów. Bez certyfikatu TOEIC nie dostaniesz ani wizy NON-B ani Work Permit. Egzamin zrób najlepiej w Polsce. Jeśli nie zdobędziesz 600 punktów lepiej podszkol się z angielskiego, spróbuj za jakiś czas jeszcze raz i dopiero wtedy rozważ wyjazd. Jeśli jesteś już w Tajlandii do egzaminu możesz przystąpić w "Center for Professional Assessment" w Bangkoku w każdą środę o 13.00. Egzamin kosztuje 1500 THB i trwa około 3h. Jeśli chcesz zobaczyć jak wygląda przykładowy egzamin ściągnij sobie ten plik. Alternatywnie możesz zdać egzamin IELTS na poziomie 5.5 albo TOEFL 550. O tych egzaminach nie napiszemy więcej bo ich nie zdawaliśmy.
Sam TOEIC naszym zdaniem nie jest niestety testem idealnym i nie do końca odzwierciedla Twoją znajomość angielskiego - raczej jak to z testami bywa, sprawdza ogólną wiedzę i to na ile umiesz rozwiązywać testy. Możesz zdać TOEIC słabo i nie mieć najmniejszych problemów z angielskim, możesz zdać też świetnie i radzić sobie tak średnio. Swoją drogą dziwne się wydaje, że przyszłych nauczycieli sprawdza się z "liestening" i "reading" a nie "speaking" gdzie cała nasza praca opiera się na mówieniu. Biorąc to wszystko pod uwagę niezwykle ważny staje się ten drugi aspekt - realnej samooceny. Chodzi tu o to, żeby samemu postawić sobie pytanie na ile czujesz się komfortowo w kwestii angielskiego. Prawda jest taka, że musisz posługiwać się nim dosyć biegle, żeby móc bez problemu uczyć, tu chodzi o podstawową odpowiedzialność za te dzieciaki. Oczywiście jest duża szansa, że będziesz uczyć klasy na tak niskim poziomie, że nigdy nie wykorzystasz bardziej skomplikowanych konstrukcji gramatycznych czy zaawansowanego słownictwa ale nie zakładaj tego. Pamiętaj też, że prawdopodobnie będziesz konkurować o pracę bądź współpracować z "native'ami"
Z drugiej strony bez popadania w paranoję, nie musisz znać angielskiego tak jak ktoś kto urodził się, wychował i uczył w kraju anglojęzycznym. Ważne jest by znać angielski po prostu bardzo dobrze.
Jak dobrze muszę znać angielski?
Zacznijmy od najważniejszego - poziomu znajomości angielskiego, który jest oczekiwany. Mamy tu kilka aspektów. Pierwszy formalny - aby pracować jako nauczyciel języka angielskiego jako non-native musisz zdać egzamin "TOEIC Liestening and reading" na poziomie minimum 600 punktów. Bez certyfikatu TOEIC nie dostaniesz ani wizy NON-B ani Work Permit. Egzamin zrób najlepiej w Polsce. Jeśli nie zdobędziesz 600 punktów lepiej podszkol się z angielskiego, spróbuj za jakiś czas jeszcze raz i dopiero wtedy rozważ wyjazd. Jeśli jesteś już w Tajlandii do egzaminu możesz przystąpić w "Center for Professional Assessment" w Bangkoku w każdą środę o 13.00. Egzamin kosztuje 1500 THB i trwa około 3h. Jeśli chcesz zobaczyć jak wygląda przykładowy egzamin ściągnij sobie ten plik. Alternatywnie możesz zdać egzamin IELTS na poziomie 5.5 albo TOEFL 550. O tych egzaminach nie napiszemy więcej bo ich nie zdawaliśmy.
Sam TOEIC naszym zdaniem nie jest niestety testem idealnym i nie do końca odzwierciedla Twoją znajomość angielskiego - raczej jak to z testami bywa, sprawdza ogólną wiedzę i to na ile umiesz rozwiązywać testy. Możesz zdać TOEIC słabo i nie mieć najmniejszych problemów z angielskim, możesz zdać też świetnie i radzić sobie tak średnio. Swoją drogą dziwne się wydaje, że przyszłych nauczycieli sprawdza się z "liestening" i "reading" a nie "speaking" gdzie cała nasza praca opiera się na mówieniu. Biorąc to wszystko pod uwagę niezwykle ważny staje się ten drugi aspekt - realnej samooceny. Chodzi tu o to, żeby samemu postawić sobie pytanie na ile czujesz się komfortowo w kwestii angielskiego. Prawda jest taka, że musisz posługiwać się nim dosyć biegle, żeby móc bez problemu uczyć, tu chodzi o podstawową odpowiedzialność za te dzieciaki. Oczywiście jest duża szansa, że będziesz uczyć klasy na tak niskim poziomie, że nigdy nie wykorzystasz bardziej skomplikowanych konstrukcji gramatycznych czy zaawansowanego słownictwa ale nie zakładaj tego. Pamiętaj też, że prawdopodobnie będziesz konkurować o pracę bądź współpracować z "native'ami"
Z drugiej strony bez popadania w paranoję, nie musisz znać angielskiego tak jak ktoś kto urodził się, wychował i uczył w kraju anglojęzycznym. Ważne jest by znać angielski po prostu bardzo dobrze.
Jakie muszę mieć wykształcenie?
Aby oficjalnie uczyć w Tajlandii musisz mieć wykształcenie wyższe. Nie ważne czy licencjackie czy magisterskie, nie ważne też w jakiej dziedzinie. Jeśli się uprzesz to jest możliwe znalezienie pracy bez wyższego wykształcenia, ale zdecydowanie odradzamy takie działanie ze względu, że jest to nielegalne a w szkołach zdarzają się kontrole z urzędu imigracyjnego. Oczywiście osoby, które zajmują się pośredniczeniem w załatwianiu pracy, osobom bez wykształcenia powiedzą, żeby się nie martwić, że na 99% szkoła zostanie ostrzeżona zanim przyjdzie kontrola - my jednak raczej byśmy nie wierzyli w takie obietnice. Jeśli nadal Cię to nie zniechęca dodam, że z dużym prawdopodobieństwem będziesz zarabiać mniej jako osoba bez wykształcenia i do tego będzie Ci potrzebna wiza edukacyjna (na której oczywiście oficjalnie nie wolno pracować), a taka przyjemność kosztuje minimum 20000 THB (2000 zł)
Tak więc jeśli marzysz o pracy w Tajlandii, a Twoje wykształcenie jest niewystarczające, rozpocznij studia
i zapraszamy za 3 lata jak zdobędziesz licencjat - wierz nam nie pożałujesz. Aktualnie w Tajlandii trwa ofensywa skierowana przeciwko nielegalnym imigrantom. Powoli kończą się tzw. visa runs gdzie wyjeżdżało się na moment z Tajlandii by wjechać zaraz ponownie i otrzymać pieczątkę uprawniającą do pobytu przez kolejny okres. Nie tak łatwo będzie otrzymać też kolejną wizę turystyczną, a za wizy edukacyjne zabiorą się zapewne w następnej kolejności bo część kursów to fikcja opierająca się na dostarczeniu Ci właściwego papierka.
Czy muszę mieć kurs TEFL?
Kurs przygotowujący do uczenia angielskiego TEFL/TESOL czy trudniejsza do zdobycia CELTA - może ułatwić znalezienie pracy ale nie jest niezbędny. Więcej o kursie przeczytasz niebawem w oddzielnym poście.
W niektórych szkołach doświadczenie będzie to warunkiem otrzymania pracy, w większości może wpłynąć na poziom wynagrodzenia które Ci zostanie zaoferowane. Dlatego jeśli masz jakiekolwiek doświadczenie
w pracy nauczyciela języka angielskiego udokumentuj je. Oczywiście najlepiej jeśli masz doświadczenie w pracy z Tajlandii.
Czy mogę pracować w szkole międzynarodowej?
Tak możesz ale trzeba pamiętać, że podane wyżej wymagania należy traktować jako minimalne i mające zastosowanie do szkół państwowych. W szkołach międzynarodowych, gdzie Twoje zarobki będą odpowiednio wyższe wymaga się również więcej. Preferowani są tam native speakerzy, oczekiwania odnośnie wyniku testu TOEIC mogą być również znacznie wyższe, bardzo prawdopodobne, że szkoły te będą oczekiwać wykształcenia w zakresie nauczania języka angielskiego a nie tylko certyfikatu TEFL/TESOL, którego zdobycie nie ukrywajmy nie jest wielkim problemem.
Sprawa trzecia - czyli dlaczego to nie są wakacje
Mimo tego że w szkole jesteśmy 9 godzin dziennie to lekcji mamy "tylko" 17-20 godzin tygodniowo. Wydawać się więc może, że to niezwykle mało. To jednak błędne przypuszczenie - jest kilka czynników które sprawiają, że jest inaczej:
Mimo tego że w szkole jesteśmy 9 godzin dziennie to lekcji mamy "tylko" 17-20 godzin tygodniowo. Wydawać się więc może, że to niezwykle mało. To jednak błędne przypuszczenie - jest kilka czynników które sprawiają, że jest inaczej:
- Poziom uczniów w szkołach jest raczej niski. Czasami jest z tym lepiej, czasami gorzej ale często się zdarza, że skomunikowanie się z uczniami nie jest takie łatwe. O ile tłumaczysz proste rzeczy to jeszcze jakoś idzie, ale uczenie "Science" jest pewnym wyzwaniem i trzeba wymyślić jakiś sposób żeby dotrzeć do dzieciaków. Z dziećmi w przedszkolu jest jeszcze gorzej - trudna jest jakakolwiek komunikacja z nimi. Tak więc, żeby lekcje miały sens trzeba naprawdę wcześniej pogłówkować jak je dobrze zaplanować, wyszukać odpowiednie materiały etc. To zajęcie pracochłonne i czasochłonne.
- To znów zależy od szkoły, ale u nas dzieci mają książki i ćwiczenia do każdego przedmiotu, które to musimy sprawdzać. Ja mam w planie lekcji 9 godzin angielskiego, 4 godziny matematyki - to przedmioty gdzie najczęściej wykorzystuje się ćwiczenia. Załóżmy, że po każdej z tych lekcji do sprawdzenia są dwie strony, a uczniów jest 30. Tygodniowo daje nam to prawie 800 stron do sprawdzenia i korekty! I to musi być dobrze sprawdzone - rodzice się z tym zapoznają więc lepiej, żeby było zrobione to porządnie.
- Co jakiś czas w szkole są organizowane zawody w konkurencjach związanych z językiem angielskim. Każda klasa wystawia uczniów i tych uczniów trzeba indywidualnie przygotowywać. To znów dodatkowe godziny pracy.
- Dzieci w szkole są non stop przeziębione. Tak więc jeśli masz słabą odporność praca nauczyciela może nie być dla Ciebie. O ile Kamila jakoś się trzyma ja od trzech miesięcy jestem przeziębiony, a to zapalenie gardła, a to "bostonka" a to coś innego znowu. Niby to nic poważnego ale jest to naprawdę frustrujące.
Podsumowując, praca chociaż może się tak na pierwszy rzut oka wydawać, w rzeczywistości nie jest łatwa.
Oczywiście mamy pełną świadomość, że gdybyśmy zmienili szkołę na jakąś mniejszą, gdzie nie ma English Program, pewnie pracowałoby się nam łatwiej. Z drugiej strony wyzwania motywują i dostarczają satysfakcji jak się udaje coś osiągnąć. W mniejszej szkole nie byłoby też tylu obcokrajowców co akurat sobie cenimy tak jak pisałem wcześniej. Z różnych powodów (językowych, kulturowych i wielu innych) nawiązywanie bliższych relacji z Tajami nie jest takie proste więc obracamy się praktycznie tylko i wyłącznie w gronie obcokrajowców i bez nich brakowałoby nam pewnie towarzystwa.
Mimo wielu minusów- tego, że w tygodniu jesteśmy naprawdę wykończeni pracą, temperaturą różnymi drobnymi zawirowaniami, które w kółko mają miejsce w szkole to życie tu jest fajne. Po raz pierwszy od długiego czasu nie musimy ani za liczyć wydatków, ani za specjalnie oszczędzać - to naprawdę przyjemne uczucie. Praktycznie wszystkie weekendy spędzamy poza domem czy to jadąc do Bangkoku czy na plażę. Z niecierpliwością czekamy na długie weekendy, które pozwolą nam pojechać gdzieś dalej. Zastanawiamy się też gdzie pojedziemy na wakacje: Nepal, Bali czy może Borneo - w Polsce moglibyśmy sobie o takich wakacjach jedynie pomarzyć a tu wydają się one w naszym zasięgu.